Mój raj na ziemi

gru 27 2022

Grażyna Gomułka w spółce MARSELWIND pełni funkcję koordynatora Centrum Zarządzania Nieruchomościami. Po pracy opiekuje się końmi – to dla niej zastrzyk pozytywnej energii i szczyt szczęścia.  

 

Czym zajmujesz się po pracy?

Zajmuję się końmi, do tego dochodzą dwa psy i pięć kotów. Większość mniejszych czworonogów trafiła do nas ze schroniska, z przydrożnych rowów lub po prostu wybrały nas na swoich opiekunów. Odkąd pamiętam, zawsze fascynowały mnie konie, dlatego w liceum zaczęłam się uczyć jazdy konnej. Później miałam kilkuletnią przerwę związaną z założeniem rodziny i wychowaniem trójki dzieci, ale moje myśli ciągle krążyły wokół jeździectwa. Pewnego dnia postanowiłam kupić konia – teraz mamy już cztery. Najlepiej swoje konie mieć  u siebie, w zasięgu ręki, dlatego przeprowadziłam się w okolice Olesna na wieś. Nasza stadnina jest prowadzona w duchu Dzikiego Zachodu, ponieważ oglądanie westernów to moja kolejna pasja. Drewniana stajnia, ganek, replika lamp naftowych – wszystko tak jak w stajni z Dzikiego Zachodu. Preferuję jazdę konną w stylu western, dla którego charakterystyczne jest piękne siodło – kulbaka i inne ogłowie niż w klasyku. Dżinsy, buty kowbojki, ostrogi, pas z klamrą, płaszcz i oczywiście kapelusz.

Jak wygląda praca z końmi?

To praca 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Moją pasję podziela mój partner i córka Weronika, która ukończyła technikum o profilu hodowli koni. Rano końmi i stajnią zajmuje się córka. Moim zadaniem jest część wieczorna, czyli zaprowadzenie koni z pastwiska do stajni, nakarmienie, uzupełnienie wody i powiedzenie „dobranoc futrzaki”.
W weekendy i dni wolne staram się być w stajni od samego rana. Oprócz spraw bytowych, które zapewniamy zwierzakom, jest jeszcze praca z ziemi i jazda konna. Największą satysfakcję sprawia mi właśnie praca z ziemi – to rodzaj treningu wykonywanego z koniem bez wsiadania na niego.

Prowadzenie stadniny to niełatwe zadanie. Jak odwdzięczają się Wam konie i pozostałe zwierzęta.

Nie ma piękniejszego widoku niż pasące się na łące konie. Dla mnie i mojej rodziny jest to szczyt szczęścia. Przygarnięte koty  zachowują się jak psiaki, reagują na swoje imię, chodzą z nami na spacer do lasu. Wieczorem przychodzą do łóżka i oglądają z nami filmy. Czują, że są u nas bezpieczne. W ramach wdzięczności przynoszą upolowane myszy, nornice czy inne
gryzonie.

Czy Wasze konie startują w zawodach? Jeżeli tak, to w jaki sposób są do nich przygotowywane?

Jeden z naszych koni,  Riga startowała w zawodach pod Weroniką. Były to skoki i techniczne konkurencje w stylu western. Riga została dwa razy mamą i obecnie nie stresujemy jej wyjazdami na zawody. Mój partner jest sędzią Polskiej Ligi Western i Rodeo. Miałam przyjemność pomagać mu w sędziowaniu zawodów westernowych przez kilka sezonów. To niesamowite przeżycie móc obserwować, jak przez kilka lat rozwijają się zawodnicy i ich konie.

Masz jakieś marzenie związane z Twoją pasją?

Marzy mi się własne ranczo. Obecnie dzierżawimy teren. Mieszkamy od dwóch miesięcy w nowym miejscu, więc delektuję się widokiem na 75-letniego orzecha włoskiego, stajnię, a przede wszystkim konie. Drugie, a może i najważniejsze marzenie – żeby nasze zwierzaki nie chorowały. Wesołe oczy, merdający ogon, czy przytulony pyszczek rozwiewa wszelkie smutki. A praca przy i ze zwierzakami to swoisty zastrzyk pozytywnej energii.

​​​​​​​

Rozmawiała Anna Ptak  

 

 

Czytaj MegaMocne historie o pracownikach TAURONA w każdą środę w Dzienniku Zachodnim, Nowej Trybunie Opolskiej, Gazecie Wrocławskiej, Gazecie Krakowskiej oraz w Tauronecie: E-prenumerata wybranych regionalnych gazet (sharepoint.com).