Wszystko zaczęło się kilka lat temu od nietypowego prezentu. Kolega z pracy podarował mi 10.litrowy dymion na wino. Chociaż nie wyniosłem tradycji winiarskich z domu, a żona do pomysłu podchodziła sceptycznie, zrobiłem pierwsze wino z przydomowych winogron sąsiadki. Dziś mamy własną winnicę – mówi Paweł Jaśkiewicz, Koordynator ds. Sieci Wysokich Napięć w Oddziale w Tarnowie TAURON Dystrybucji.
Jak zaczęła się Twoja pasja?
Zawodowo jestem związany z energetyką. Mam za sobą dwadzieścia trzy lata pracy w TAURON Dystrybucji. Na co dzień zajmuję się koordynowaniem prac elektromonterów i budżetem naszego regionu. Czuwam nad eksploatacją stacji i linii elektroenergetycznych wysokiego napięcia. Moja żona również pracuje w TAURONIE. Winiarstwo to zupełnie inny, przeciwległy biegun. Wszystko zaczęło się od podarowanego dymiona. Potem przez rok szukaliśmy idealnej działki z odpowiednim nachyleniem, nasłonecznieniem i przewiewem. Poszukiwania zakończyły się pomyślnie. Mamy przepięknie położoną winnicę, z widokiem na wzgórza Beskidu Niskiego, w pobliżu szlaku św. Jakuba. Produkujemy osiem rodzajów win, od wytrawnych do półsłodkich. Posiadamy piwniczkę, w której odbywa się produkcja i leżakowanie. Organizujemy również degustacje, dysponujemy altaną i domkiem dla gości.
Zbudowanie winnicy od zera było wyzwaniem?
Anegdota mówi, że najtrudniejsze dla winiarza jest sto pierwszych lat. Nasza winnica jest niewielka, ma tylko pół hektara. Mamy osiem szczepów winorośli, w sumie 1500 krzaków. Wszystko robimy wspólnie z żoną. Jak tylko mogą, pomagają nam synowie. Począwszy do ogrodzenia, zasadzenia roślin, poprzez pielęgnację, plewienie, obrywanie pędów, aż po zbiory
i przetwarzanie. Cały czas się uczymy i wymieniamy doświadczeniami z innymi pasjonatami winiarstwa. Mamy nawet Małopolskie Stowarzyszenie Winiarzy, które liczy 140 członków, którego jestem wiceprezesem. Winnicę prowadzimy jak najbardziej „eko”. Stosujemy naturalne nawożenie, a opryski ograniczamy do minimum. Wino trzymamy jak najdłużej w kadziach, by nie dodawać środków konserwujących.
Czego mogą spodziewać się goście podczas degustacji?
W naszej winnicy oferujemy nie tylko wino. Zbudowaliśmy wędzarnię, w której wędzimy sery i wędliny. Z deserowych winogron żona robi dżemy, które doskonale komponują się
z naszymi specjałami. Robimy też naturalny, pasteryzowany sok z winogron, Mamy też tzw. kamień winny, który wytrąca się z winogron podczas fermentacji, odkładając się w postaci kryształków na dnie kadzi. To najbardziej aromatyczna cząsteczka wina, która jest świetnym dodatkiem do deserów czy sałatek.
Czy można pogodzić zawodowe zaangażowanie i pracę w winnicy?
Oczywiście, chociaż czas mamy wypełniony po brzegi. Działalność w winnicy rozpoczynam zawsze 14 lutego, w dzień zakochanych, a kończę 30 listopada. Spędzamy tu właściwie każde popołudnie.
W czasie zbiorów pracuję do późnych godzin nocnych, ale sprawia mi to ogromną przyjemność. Moja zawodowa praca wiąże się z dużą odpowiedzialnością, a winnica jest dla mnie doskonałą odskocznią. Jak popracuję fizycznie, a wieczorem usiądę z lampką własnego wina, to odczuwam prawdziwą satysfakcję i naprawdę odpoczywam.
Wysłuchała: Małgorzata Wróblewska-Borek