Zaczęło się od dymiona. To był prezent

sie 11 2022

Wszystko zaczęło się kilka lat temu od nietypowego prezentu. Kolega z pracy podarował mi 10.litrowy dymion na wino. Chociaż nie wyniosłem tradycji winiarskich z domu, a żona do pomysłu podchodziła sceptycznie, zrobiłem pierwsze wino z przydomowych winogron sąsiadki. Dziś mamy własną winnicę – mówi Paweł Jaśkiewicz, Koordynator ds. Sieci Wysokich Napięć  w Oddziale w Tarnowie TAURON Dystrybucji.   

Jak zaczęła się Twoja pasja?

Zawodowo jestem związany z energetyką. Mam za sobą dwadzieścia trzy lata pracy w TAURON Dystrybucji. Na co dzień zajmuję się koordynowaniem prac elektromonterów i budżetem naszego regionu. Czuwam nad eksploatacją stacji i linii elektroenergetycznych wysokiego napięcia. Moja żona również pracuje w TAURONIE. Winiarstwo to zupełnie inny, przeciwległy biegun. Wszystko zaczęło się od podarowanego dymiona. Potem przez rok szukaliśmy idealnej działki z odpowiednim nachyleniem, nasłonecznieniem i przewiewem. Poszukiwania zakończyły się pomyślnie. Mamy przepięknie położoną winnicę, z widokiem na wzgórza Beskidu Niskiego, w pobliżu szlaku św. Jakuba. Produkujemy osiem rodzajów win, od wytrawnych do półsłodkich. Posiadamy piwniczkę, w której odbywa się produkcja i leżakowanie. Organizujemy również degustacje, dysponujemy altaną i domkiem dla gości. 

Jakubowa winnica 2

Zbudowanie winnicy od zera było wyzwaniem? 

Anegdota mówi, że najtrudniejsze dla winiarza jest sto pierwszych lat. Nasza winnica jest niewielka, ma tylko pół hektara. Mamy osiem szczepów winorośli, w sumie 1500 krzaków. Wszystko robimy wspólnie z żoną. Jak tylko mogą, pomagają nam synowie. Począwszy do ogrodzenia, zasadzenia roślin, poprzez pielęgnację, plewienie, obrywanie pędów, aż po zbiory
i przetwarzanie. Cały czas się uczymy i wymieniamy doświadczeniami z innymi pasjonatami winiarstwa. Mamy nawet Małopolskie Stowarzyszenie Winiarzy, które liczy 140 członków, którego jestem wiceprezesem.  Winnicę prowadzimy jak najbardziej „eko”. Stosujemy naturalne nawożenie, a opryski ograniczamy do minimum. Wino trzymamy jak najdłużej w kadziach, by nie dodawać środków konserwujących.

Czego mogą spodziewać się goście podczas degustacji? 

W naszej winnicy oferujemy nie tylko wino. Zbudowaliśmy wędzarnię, w której wędzimy sery i wędliny. Z deserowych winogron żona robi dżemy, które doskonale komponują się
z naszymi specjałami. Robimy też naturalny, pasteryzowany sok z winogron, Mamy też tzw. kamień winny, który wytrąca się z winogron podczas fermentacji, odkładając się w postaci kryształków na dnie kadzi. To najbardziej aromatyczna cząsteczka wina, która jest świetnym dodatkiem do deserów czy sałatek.  

Czy można pogodzić zawodowe zaangażowanie i pracę w winnicy?  

Oczywiście, chociaż czas mamy wypełniony po brzegi. Działalność w winnicy rozpoczynam zawsze 14 lutego, w dzień zakochanych, a kończę 30 listopada. Spędzamy tu właściwie każde popołudnie.
W czasie zbiorów pracuję do późnych godzin nocnych, ale sprawia mi to ogromną przyjemność. Moja zawodowa praca wiąże się z dużą odpowiedzialnością, a  winnica jest dla mnie doskonałą odskocznią. Jak popracuję fizycznie, a wieczorem usiądę z lampką własnego wina, to odczuwam prawdziwą satysfakcję i naprawdę odpoczywam.   

 

 Wysłuchała: Małgorzata Wróblewska-Borek