Radość życia, rytmy Latino i uliczne jedzenie
Od dziecka jestem niespokojnym duchem, włóczykijem. Próbowałam innych kontynentów, ale ten przynosi mi najwięcej radości. Dzięki podróżom w najbardziej ponure dni roku zbieram zapas energetyczny na następne miesiące, które dodatkowo umilam sobie lekcjami Salsy, modnej bachaty i językiem hiszpańskim.
Moja pierwsza podróż miała miejsce do Peru i Boliwii, odwiedziłam też Jezioro Titicaca i magiczne Machu Picchu, wciąż pozostaję pod wielkim wrażeniem karnawału w La Paz, w najwyżej położonej na świecie stolicy. Do tej pory pamiętam ciężki oddech wchodząc pod górę i konieczne żucie liści koki J. Ameryka „Latina” to miłość od pierwszego wejrzenia. Andy – ludzie – jedzenie – słońce – wszystko! Ta fascynacja trwa już wiele lat…
Inspiracją do podróży w te strony był film „Dzienniki Motocyklowe”, którego motto
„szukali przygody, a znaleźli coś więcej” idealnie do mnie pasuje. W rejonach, gdzie królują terenówki i pickupy – znalazłam coś więcej - ludzi podobnych do siebie: pozytywnych i uśmiechniętych J.
Za mną podróż do Argentyny i Meksyku, a przede mną Paragwaj i wyspy. Pomimo wielu wyrzeczeń, spełniłam swoje marzenia, a podróże w te rejony tchnęły we mnie zapał do próbowania nowych aktywności. W Belize na Karaibach odkryłam piękno nurkowania, podziwiając rafy, wraki, a nawet rekiny. Dzięki tym magicznym chwilom rok później w Hondurasie zrobiłam patent.
A co kocham tu najbardziej? Wyjątkową radość życia Latynosów, potrafią zarazić tym każdego,
rytmy Latino – ta muzyka skradła moje serce. W pamięci mam też ulicznych sprzedawców i „szamańskie specyfiki”, piłkę nożną i obłędnie smaczne uliczne jedzenie, zwłaszcza w Meksyku. Wszechogarniająca „mañana” oznaczająca jutro lub poranek pozwala zwolnić, a dominujące kolory wpłynęły znacząco na zmianę mojej szafy.
Na pewno Ameryka Łacińska oczekuje od człowieka odwagi. Wiadomo, są też jej ciemne strony. Ale o tym innym razem.
Dorka Kaliszanka
Na co dzień ekspertka od komunikacji zewnętrznej i marketingu w Bioeko Grupa TAURON.